Od wczoraj wszyscy rozpisują się o tym, że nowy Android 4.4 będzie wabił się KitKat. Nazwa popularnego na całym świecie batonika zostanie użyta na skutek nawiązania współpracy z koncernem Nestle. Przypomnijmy, że nowy Android wcześniej miał się nazywać Key Lime Pie, ale zdecydowano, że popularna na Florydzie babeczka z sokiem z limonki jest dla osób spoza tego słonecznego stanu czymś zupełnie obcym, tak dla pozostałych stanów USA, jak i dla reszty świata.
Ale to tyle o samym systemie i jego nazwie, bo w tym wpisie chciałbym się skupić na drugiej stronie tej współpracy, czyli o firmie Nestle. A to z powodu genialnej kampanii reklamowej uruchomionej z tej okazji wokół ich słynnego wafelka w czekoladzie. Otóż, zarówno na stronie internetowej kitkat.com, jak i w filmie zamieszczonym na portalu YouTube, wafelek przedstawiany jest w sposób nawiązujący do prezentacji urządzeń elektronicznych, a zwłaszcza tych z logo nadgryzionego jabłka. Poniżej film:
Strona robi równie dobre wrażenie. Wykonana w konwencji endless scroll witryna przedstawia batonik Kit Kat jakby był najnowszej generacji smartfonem. Z informacji na stronie dowiemy się, że to co wyróżnia KitKata to między innymi trzyrdzeniowy, wafelkowy procesor w pełnej osłonie z czekolady. Okazuje się, że nowy KitKat współpracuje z wszelkimi ciekłymi akcesoriami, wśród których wymieniono kawę, herbatę i wodę. Dodatkowo, każdy może sobie wybrać odpowiednią wersję, z dwoma lub czterema mega-kęsami (mega-bites), lub zdecydować się na opcję chunky-bite. Jest nawet dostępna pełna specyfikacja techniczna!
Wygląda na to, że kampania była przygotowywana we współpracy z Google już od lutego, a Chip.pl podaje, że promocyjne opakowania KitKata są produkowane już od dwóch miesięcy. Uwielbiam takie błyskotliwe kampanie – ta jest nie tylko niezwykle skuteczna z racji niesamowitego potencjału wirusowego, ale też doskonale buduje pozytywne skojarzenia z marką. Jak widać, w reklamach wafelków w czekoladzie nie trzeba się uciekać do kontrowersji i negatywnych emocji, jak to miało miejsce w przypadku wafli Grześki w głośnej kampanii “Zero bujdy”. Czy nie lepiej zrobić kampanię, która porusza i rozbawia, nie denerwując przy tym odbiorcy?
Komentarze